Nazwałam je Ms. Charlotte. Dlaczego? Bo ta nazwa idealnie oddaje ich delikatność i wyrazistość smaku. Dla każdego coś miłego. Jeżeli jesteście amatorami większej ilości ciasta i małej masy owocowej wariant nr 1 sprawdzi się doskonale. Pozostałym smakoszom polecam propozycję nr 2- ciasteczkowy spód i aksamitne jabłuszka pod owsiana kruszonką.Mam nadzieję, że przypadną wam do gustu :)
Owsiane Ms. Charlotte
- 1 kopiasta łyżka mąki
- 1 łyżka płatków owsianych
- 1/2 łyżki otrąb orkiszowych
- 1 łyżeczka cukru pudru ( mnie w zupełności wystarczyła połowa)
- 3/4 łyżki masła
- 1 i 1/2 małego jabłka lub 1 średnie
- 2 łyżeczki cynamonu
- 1 i 1/2 łyżki mleka
- ew. miód wg. uznania (lub tak jak u mnie syrop z mniszka)
Zabieramy się do robienia ciasta. Mąkę wsypuję do miseczki razem z otrębami i zmielonymi (ale nie do końca, mają być wyczuwalne) płatkami owsianymi. Składniki mieszam. Następnie dodaje masło i łączę z pozostałymi składnikami. Zagniatam do utworzenia jednolitego ciasta. Jeżeli masa jest zbyt sypka dodajcie ociupinkę (dosłownie) wody, a jeżeli za bardzo się klei warto dodać więcej mąki lub otrąb. Zagniecione ciasto wkładam do siateczki foliowej i zostawiam w zamrażalniku na ok 15 minut.
Kiedy ciasto się chłodzi możemy zabrać się do robienia masy jabłkowej. Połowę jabłka kroje na małe kawałki, a resztę ścieram na tarce o dużych oczkach. Dodaję cynamon, mleko i miód. Łączę i prażę w małym garnuszku. Masę zostawiam do przestygnięcia.
Tutaj możemy wprowadzić do przepisu odrobinę kreatywności. Mianowicie, możemy wybrać kształt szarlotki jaki w danej chwili nam odpowiada. Możemy wyłożyć ciasto w formie od muffinek (ja tak zrobiłam) lub ugnieść je w foremkach na tarteletki Kto jak tylko chce. Rozgrzewam piekarnik. Formę do muffin wykładam folią spożywczą. Do środka wgniatam ciasto uzyskując pożądany kształt. ścianki jednej foremki wypełniłam ciastem po całości. W drugiej przykryłam tylko spód. Ciasto delikatnie nakłuwam widelcem, aby nie urosło. Piekę ok 15 minut w 150 st. Kiedy będzie już podpieczone wyłączam piekarnik i zostawiam do ostudzenia.
Ciasteczkowa baza jest już zimna. Możemy więc zabrać się do dalszej części. Moje słodkie podstawy wypełniam prażonymi jabłkami i dokładnie doklepuję. Jako że zostało mi trochę surowego ciasta, postanowiłam dalej chłodzić je w zamrażalniku. Kiedy było już wystarczająco twarde, a ciastka gotowe do kolejnego transportu do piekarnika, jedną z szarlotek przykryłam startą na tarce o grubych oczkach częścią surowego ciasta. Drugą foremkę przykrywam migdałami. Ponownie piekę w tej samej temperaturze i przez ten sam czas.
Moje ulubione ciasto <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :))